W książce,
pt. „Szanse powstania listopadowego. Rozważania historyczne” twórczości Jerzego
Łojka, autor stara się udowodnić, że powstanie listopadowe miało wielkie szanse
powodzenia, które zostały zmarnowane przez głupotę, a może nawet zdradę jego
przywódców. Przedstawia brak doświadczenia w dowodzeniu na wyższym szczeblu,
organizację pracy sztabowej, która najbardziej „kulała” w czasie wojny
polsko-rosyjskiej w 1831 roku. Przedstawia postać dyktatora powstania, generała
Józefa Chłopickiego, który bojąc się przekształcenia powstania w rewolucję
społeczną, sprzeciwił się udziałowi chłopów w zrywie niepodległościowym. Z
książki można wysnuć sugestię, że gdyby Polacy potrafili połączyć wojskowe
sukcesy z bardzo umiarkowanymi żądaniami politycznymi, jednocześnie wygrywać
bitwy i podkreślać swoją gotowość do kompromisów, może udałoby się doprowadzić
do sytuacji, w której obie strony zawarłyby jakieś porozumienia, ustępstwa.
Ważnym elementem w ocenianiu szans powstania listopadowego będzie też
zrozumienie polityki międzynarodowej ówczesnego okresu, ambicji dowódców
powstania, gry politycznej oraz stosunków społecznych panujących w latach 1830-1831
na ziemiach Królestwa Polskiego
Aby ocenić
szanse powstania listopadowego należy zacząć od przyczyn wybuchu tego XIX-wiecznego
zrywu niepodległościowego. Okres lat 1815-1830, czyli piętnastolecia istnienia
Królestwa polskiego utworzonego na Kongresie Wiedeńskim 1815 roku dały jedynie
zawiedzione nadzieje społeczeństwu polskiemu na
pełną niepodległość. Car „Aleksander I nie wywiązywał się z obietnic
powiększenia Królestwa Polskiego o dawne ziemie polskie”[1],
czyli Litwę i ziemie ukraińskie, zwane Rusią, przede wszystkim dwa obszary:
Wołyń i Podole. Car również nie przestrzegał konstytucji Królestwa Polskiego i
nie tolerował liberalnej opozycji, zwanej „kaliszanami”, którą kierowali bracia
Wincenty i Bonawentura Niemojowscy. Do wybuchu powstania listopadowego na
ziemiach Kongresówki przyczynił się również wybuch rewolucji w Paryżu, tzw.
Rewolucji lipcowej 1830 roku i w jej konsekwencji obalenie dynastii Burbonów we
Francji oraz walka o niepodległość w Belgii w celu obalenia panowania
holenderskiego. Dwiema głównymi przyczynami wybuchu zrywu w listopadzie 1830
roku w Warszawie były pogłoski o zbrojnej interwencji cara Mikołaja I w Belgii,
gdzie udział miały wziąć również pułki polskie, co było niezgodne z konstytucją
Królestwa Polskiego oraz drugi powód, zagrożenie aresztowaniem członków
sprzysiężenia podchorążych Piotra Wysockiego, co zdecydowanie przyśpieszyło
decyzję o wybuchu powstania w listopadzie, a nie jak wcześniej planowano w
grudniu 1830 roku.

Gdy od
końca grudnia 1830 roku wzmogła się fala krytyki rządu, zwłaszcza dyktatora
powstania, gen. Chłopicki zażądał od Rady Najwyższej Narodowej zaostrzenia
przepisów pozwalających na wykorzystanie artykułu 16 konstytucji Królestwa
Polskiego, mówiącym o nadużywaniu wolności druku. Gen. Chłopicki polecił w
styczniu 1831 roku zamknięcie redakcji „Dziennika Gwardii Narodowej”, wiedział,
że prasa urosła do rangi potęgi politycznej. Przez to wydarzenie autorytet i
popularność dyktatora upadły ostatecznie. W niedługim czasie podał się do
dymisji, a jego miejsce zajął ks. Michał Radziwiłł. Przydano mu do pomocy jako
głównego doradcę nie kogo innego jak gen. Chłopickiego, tworząc w ten sposób
fatalny układ dwuwładzy, co fatalnie wpłynęło na walkę polskiego wojska.
Szanse na
powodzenie powstania listopadowego były już widoczne i możliwe w pierwszym dniu
powstania. Władza nad powstańczą Warszawą 29 listopada 1830 roku leżała na
bruku[5].
Nikt nie chciał przejąć inicjatywy. Może gdyby wtedy powstańcy poszli za
ciosem, atakowali skuteczniej, nie pozwolili na opuszczenie przez w. ks. Konstantego
ziem Królestwa, losy potoczyły by się inaczej.
Szanse na
zwycięstwo i niepodległość byłyby, gdyby zamachowcy w swej bezgranicznej
głupocie nie próbowali zamordować w. ks. Konstantego, lecz walczyliby pod hasłem
„Tron Niepodległej Polski dla Konstantego”[6].
Czy w takiej sytuacji cesarz Mikołaj I miałby walczyć z bratem? Zdaje się
raczej, że pozwoliłby na ustępstwa, zwłaszcza gdyby doszła do głosu w tej
sprawie opinia publiczna międzynarodowa.

Wielkie
nadzieje pokładali Polacy we Francji, lecz Francja zmagając się z własną
rewolucją, sama zagrożona interwencją Świętego Przymierza, chciała uniknąć
zadrażnień z Rosją. Nie pomogła Królestwu Polskiemu, chociaż uwikłanie się
Rosji w wojnę z Polakami ratowało Francuzów przed rosyjską interwencją.
Minister Sebastiani, który sympatyzował powstańczej Polsce[10]
ogłosił, że „Polska nie może liczyć na pomoc zbrojną”.
Odnośnie
Anglii ks. Adam Jerzy Czartoryski liczył na współpracę francusko-angielską i
uważał, że Anglia jest zainteresowana osłabieniem mocarstwowej pozycji Rosji.
Reakcje opinii publicznej w Anglii były przychylne Polakom[11],
natomiast przedstawiciele władz angielskich zupełnie obojętnie odnieśli się do
powstania. Rosja domagała się, by rząd angielski otwarcie potępił powstanie,
natomiast Anglia potrzebowała rosyjskiej pomocy w stłumieniu powstania w
Belgii. W takiej sytuacji politycznej Polska nie mogła liczyć na pomoc. Sympatią
polskie powstanie darzyła jedynie opinia publiczna i społeczeństwa zachodniej
Europy[12].
Gdy doszło do wybuchu wojny polsko-rosyjskiej napłynęło wielu lekarzy-ochotników
z zagranicy. Było to jedyne wsparcie Zachodu.
W sprawie
polityki międzynarodowej jest jeszcze jeden problem. Gdyby nawet powstanie
zakończyło się pomyślnie, gdyby nasze wojska pokonały armię rosyjską, a Rosja została
pozbawiona możliwości militarnego oddziaływania na Królestwo Polskie, to jakby
się zachowały inne państwa? Anglia i Francja stałyby po naszej stronie.
Zaakceptowałyby niepodległość Polski. Ale musimy pamiętać, że Rosja nie była
naszym jedynym rozbiorcą. Czy Prusy i Austria nie podjęłyby zdecydowanej akcji,
widząc, że odradza się niepodległa Polska, mogąca zakwestionować ich „prawa” do
Poznańskiego, Pomorza i Galicji ? Myślę, że odpowiedź jest prosta i nie trzeba
się nad nią rozwodzić, zwłaszcza że Poznańskie było jednym z najlepiej rozwiniętych gospodarczo terenów
w Królestwie Pruskim.
Do
zwycięstwa w wojnie polsko-rosyjskiej niezbędne były pewne sukcesy wojskowe.
Takie zwycięskie bitwy miały miejsce 31 marca 1831 roku pod Wawrem, następnie
tego samego dnia pod Dębem Wielkiem i 10 kwietnia 1831 roku w bitwie pod
Iganiami, gdzie odznaczył się gen. Prądzyński. Ta „zwycięska ofensywa wiosenna
wywarła ogromny wpływ na morale wojska oraz na nastroje społeczeństwa
polskiego”. Takie zwycięstwa pozwoliły powstaniu przetrwać dłuższy okres czasu.
Niestety gen. Jan Skrzynecki, który był nowym wodzem naczelnym w miejsce
niedołężnego gen. Michała Radziwiłła, zamiast iść za ciosem i „energicznie
kontynuować działania” jak domagał się tego ks. A. J. Czartoryski, Skrzynecki
wolał korespondować z gen. Iwanem Dybiczem, wodzem armii rosyjskiej, o
warunkach ugody politycznej. Po tych wielkich zwycięstwach Skrzynecki zaczął
działać opieszale, nieudolnie, opóźniał działania. Można zadać pytanie- „jaki
sens w ogóle miała ta wojna jeżeli wódz nie chciał się bić w warunkach, w których wartości rozumiał każdy żołnierz”[13]?
Do wielkiej bitwy doszło 26 maja 1831 roku pod Ostrołęką. Podczas walki
Skrzynecki nie panował nad położeniem, dowodził chaotycznie[14].
Wojsko polskie rozpoczęło odwrót i 29 maja 1831 roku dotarło do Warszawy.
Straty polskie były ogromne: 144 oficerów i 6224 żołnierzy zabitych, rannych,
wziętych do niewoli. Wraz z porażką pod Ostrołęką zbliżał się tragiczny koniec
wojny polsko-rosyjskiej. Możemy powiedzieć, że nieuchronnie nadciąga klęska. Po
Ostrołęce zostaje tylko obrona Warszawy. A co ze stratami ludności? Z
tworzeniem nowych oddziałów w czasie trwania wyczerpującej wojny? Królestwo
Polskie miało kilka milionów mieszkańców. Rosja-nasz przeciwnik- kilkadziesiąt
milionów. Skąd brać nowych rekrutów? Rosja gdyby nawet straciła całą armię gen.
I. Dybicza pod Grochowem, była w stanie w kilka miesięcy wystawić następną, a
potem w razie potrzeby kolejną. My takiej możliwości nie mieliśmy. Podobnie
jest z zaopatrzeniem. Królestwo Polskie praktycznie nie miało przemysłu
ciężkiego, broń musiało importować, na to zaś nie było już pieniędzy. Austria,
ani Prusy nie godziły się na przepuszczanie jakichkolwiek transportów do
Królestwa Polskiego, a co dopiero transportów broni. Przejętą broń nasi dwaj
rozbiorcy oddawali Rosjanom. Królestwo natomiast nie posiadało fabryki broni.
„Uzbrojenie i proch sprowadzano z Rosji”[15].
Starano się stworzyć ten przemysł, zwłaszcza w Warszawie, ale trwało to za
długo, potrzeby były zbyt wielkie na możliwości produkcyjne zakładów
warszawskich. Do tego doszły trudności w transporcie, braki żywności i szybki
wzrost cen.
Ostatnią
kwestią, która miała ogromny wpływ na szanse powodzenia powstania listopadowego
była kwestia włościańska. Chłopi zachowywali wobec powstania rezerwę. Władze
powstańcze nie zdobyły się na decyzje mogące pozyskać wieś. Potrzebny był
impuls, aby pobudzić chłopów, można to było osiągnąć np. poprzez oczynszowanie.
Chłopi uważali powstanie za sprawę szlachty i nie chcieli się w nie mieszać.
Były przypadki udziału chłopów w
powstaniu, ale nie na szerszą skalę, raczej walki lokalne. Powstanie miało
szanse, gdyby powołać wszystkie warstwy społeczne. „Czemu masy nie powstają?” –
pytał Mochnacki odpowiadając zarazem, że „tylko powstanie mas ten kraj uratować
zdoła”. Można rzec, że opór przeciw pańszczyźnie stawał się formą oporu wobec
„pańskiego” powstania.
Podsumowując,
wydaje mi się, że być może istniały pewne niewielkie szanse zwycięstwa
powstania listopadowego, a raczej jego konsekwencji, czyli detronizacji
Mikołaja I z tronu Królestwa Polskiego i wypowiedzenia wojny Rosji. Były
szanse, lecz nie na pełną niezależność, lecz na częściowe polepszenie sytuacji.
Powstanie Listopadowe wybuchło, gdyż domagano się od cara przestrzegania
konstytucji Królestwa Polskiego nadanej w 1815 roku przez Aleksandra I.
Oczywiste też było, iż car Mikołaj I nie miał ochoty zobowiązywać się do
czegokolwiek wobec swych polskich poddanych , których wystąpienie zbrojne
przeciw niemu uważał za zwykły bunt. Musiało więc dojść do zbrojnego spotkania
wojsk polskich i rosyjskich, do wybuchu wojny. Od strony militarnej powstanie
listopadowe miało by szanse na sukces ale z gen. Prądzyńskim jako szefem sztabu
i energicznym wodzem naczelnym, dążącym do zwycięstwa, który przyjął by
koncepcje gen. Prądzyńskiego podczas wiosennej ofensywy 1831 roku. Powstanie
Listopadowe nie miało szans, lecz wojna polsko-rosyjska była możliwa do
wygrania. Gdyby nie doszło do kapitulacji Warszawy we wrześniu 1831 roku, lecz
walki trwały by dłużej, były duże szanse na zwycięstwo i w konsekwencji na
ustępstwa ze strony Rosji i jej cara Mikołaja I.
Mateusz Kusz
[1] Mochnacki Maurycy
„Powstanie Narodu Polskiego w roku 1830 i 1831”
[2] Śliwiński Artur „Powstanie
listopadowe”
[3] Zdrada Jerzy „Historia
Polski 1795-1914”
[4] Śliwiński Artur „Powstanie
listopadowe”
[5] Zdrada Jerzy „Historia
Polski 1795-1914”
[6] Mochnacki Maurycy
„Powstanie Narodu Polskiego w roku 1830 i 1831”
[7] Zdrada Jerzy „Historia
Polski 1795-1914”
[8] Zdrada Jerzy „Historia
Polski 1795-1914”
[9] Łojek Jerzy „Opinia
publiczna, a geneza Powstania Listopadowego”
[10] Łojek Jerzy „Opinia
publiczna, a geneza Powstania Listopadowego”
[11] Łojek Jerzy „Opinia
publiczna, a geneza Powstania Listopadowego”
[12] Łojek Jerzy „Opinia
publiczna, a geneza Powstania Listopadowego”
[13] Tokarz Wacław
„Sprzysiężenie Wysockiego i noc listopadowa 1830 roku”
[14] Łojek Jerzy „Szanse
Powstania Listopadowego. Rozważania historyczne”
[15] Zdrada Jerzy „Historia
Polski 1795-1914”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz